~Kiedy jeszcze byłam mała, czasy najazdu na watahę.
Gdy matka gładziła mnie po sierści a ojciec bawił się z moim bratem nagle usłyszałam hałas.
-Mamo... Co się dzieje? -Spytałam.
-Córciu... Zostań tu z braciszkiem. Ja i tata musimy na chwilkę wyjść. -Powiedziała patrząc przez próg jaskini. Poszłam z Picallem pod ścianę. Obawiałam się najgorszego. Ale byłam jeszcze szczeniakiem. Nie umiałam się bronić. Schowaliśmy się za wyrwę w skale. Często tam się bawiliśmy.
-Pic, musimy być cicho. -Szepnęłam i pokazałam łapką na usta.
Brat kiwnął głową. Nie minęła minuta jak do jaskini wleciało martwe ciało wilka. Zorientowałam się że to tata. Już miałam krzyknąć chociaż zapomniałam że mam być cicho. Nie mogłam się powstrzymywać od łez. W końcu głośno zawyłam tak jak Pic. Razem podeszliśmy do taty. Nie zważaliśmy na to że zaraz mogą nas zabić. Chcieliśmy być blisko niego. On nas kochał, a my jego. Nie mogliśmy na niego nie zwracać uwagi. Dwie łzy które wyleciały mi z oczu i kapnęły na moje łapy wszystko zmieniły. Moje futro zaczęło się robić czarno-czerwone. Oczy zzieleniały i już nie byłam małą waderką ze złotym futerkiem. Byłam już gotowa by tam iść i pomóc. Walczyłam dzielnie ale gdy zostałam zraniona razem z Pic'iem uciekliśmy. Bardzo długo podróżowaliśmy aż dotarliśmy tu. Założyłam watahę z kolei Pic nie chciał być betą ani gammą choć go namawiałam.
Tak powstała Wataha Wilczych Śladów....